I tak mija 10 lat mojego największego życiowego oszustwa:)
Ten dzień pamiętam jakby był wczoraj…..siedziałam na szpitalnym łóżku zadając sobie w kółko to samo pytanie „dlaczego ja”. Ten czas był ogromnie trudnym momentem w moim życiu. Czułam , że coś się zatrzymało, że odeszła ta Marta która była: troszkę próżna, energiczna i pełna życia. Wyrwano mnie z mojego świata pełnego radości i beztroski i wrzucono w świat który był dla mnie przerażający. Z każdym dniem było coraz trudniej. Z każdym dniem zdawałam sobie sprawę, że już nic nie będzie takie samo…I choć rodzina okazywała mi ogromne wsparcie czułam, że jestem z tym sama i że teraz tak naprawdę jestem zdana tylko na siebie. Nikt mi nie wytłumaczył na czym polega ta choroba, jakie są możliwości leczenia, jak ważna jest rehabilitacja i bycie wśród ludzi. Nikt nie powiedział, że stwardnienie rozsiane to choroba o wielu twarzach i choć pewne jej symptomy są wspólne to u każdego chorego może przebiegać inaczej. Nikt nie mówił co to jest syndrom przewlekłego zmęczenia, który jest nieodzownym element każdego chorego na SM. Nikt nie mówił jak ważna jest dieta wzbogacana witaminą D. Nikt nie wytłumaczył, że może się tak zdarzyć, że mój system regulacji emocji może być troszkę inny, że mogę się szybciej denerwować, lub dłużej smucić. Nikt nie wytłumaczył, że pewne zmiany demilizacyjne w poszczególnych partiach mózgu mogą prowadzić do zaburzeń równowagi, zaburzeń mowy, problemów z pamięcią czy koncentracją .Nikt nie wskazał możliwości uzyskania informacji gdzie można szukać pomocy a przecież są fundacje grupy wsparcia czy stowarzyszenia. Nikt nie zaproponował wsparcia psychologicznego jakże ważnego w procesie leczenia. I w końcu nikt mi nie powiedział, że to nie jest mój koniec, tylko początek zupełnie nowej drogi, którą można „iść prosto” cokolowiek to oznacza dla smyka z wysoko podniesioną głową.
I tak po 10 latach choroby mój świat jest nadal kolorowy. Nadal jestem trochę próżna, pełna energii, uśmiecham się choć czasami przez łzy. Biegam, tańczę jak mam ochotę i staram się żyć tak jak każdy bo każdy człowiek ma do tego takie samo prawo. Bo tak wygląda „ukryta niepełnosprawność”, która może dotknąć każdego. Nigdy nie zaakceptuję choroby ale też nie pozwolę aby w jej imieniu odbierano choremu prawo do normalności i do życia według własnych zasad.